"Pani też słuchała tego wywiadu?"
Biorąc pod uwagę moje ciągłe tłumaczenia, że fizyka jest fascynująca, traktowanie jej niekoniecznie użytkowo oraz interpretacje wzorów jak poezji, można rzeczywiście pomyśleć, że nie ma przypadków. Może więc to, że pół-przypadkiem usłyszałam w Radiowej Trójce o istnieniu tego filmu, a niewiele później okazało się, że mogę sobie go obejrzeć w Nekli rozmawiając "przy okazji" z reżyserem było naturalnym biegiem losu, mechaniczną siłą przyciągania. Siłą zresztą, bardzo do mnie uśmiechniętą.
Film "Chopin. The Space Concert." to impresja o kosmosie, a może o naszej - ludzkiej - małości i wielkości. Małości, bo jak sam reżyser powiedział podczas rozmowy po projekcji, kosmos jest wielki, więc człowiek jak na razie dotarł stosunkowo niedaleko, a wielkości, bo patrząc na zdjęcia z tego "koncertu", ma się ochotę poszukać tam Boga, albo zapytać nieśmiałym żartem, gdzie On właściwie się schował, bo czuje się, że to chyba niedaleko!
Mówiąc konkretnie i prosto opisuję takie zdarzenie: dowiedziałam się o projekcji Chopin Space Concert w Domu Kultury w Nekli. Pojechałam tam i obejrzałam film, który wykorzystuje zdjęcia astronautów z NASA - w tym astronautów polskiego pochodzenia, co zawsze napawa dodatkowym mimowolnym poczuciem dumy, przynależności. Autorem jest Adam Ustynowicz. Dosłownie aplikuje on widzowi odczucia rzeczywistego dotknięcia wręcz Wszechświata z towarzyszeniem wielkiego polskiego kompozytora za plecami. Zdjęciom towarzyszy specjalnie na potrzeby filmu nagrana muzyka Chopina, której załoga słuchała podczas wyprawy (!).Zdjęcia połączone z dźwiękiem, tworzą właściwie prostą formę, ale bardzo wyjątkową, subtelną, która nie narzuca się, daje szerokie pole do interpretacji, może pobudzić wyobraźnię. Film bardzo mocno odstaje od mainstreamowych fabuł, jednak jest tak niecodzienny, że potrafił na dość długo skupić uwagę nawet małych dzieci, choć nie bombarduje agresywnymi bodźcami, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni przez media.
Finał był znów trochę osobisty, bo podczas rozmowy reżyser nawiązał do - też trójkowego wywiadu, który wcześniej zwrócił moją szczególną uwagę prostotą i wartością treści - wywiadu z profesorem Gerardem Hütherem, neurobiologiem, współtwórcą filmu "Alfabet. Każde dziecko jest geniuszem.". Jak powiedział Ustynowicz, profesor ten wymienia dwie rzeczy, niezbędne dla rozwoju człowieka. Jest to poczucie bezpieczeństwa i ciekawość. To może trochę jak dusza i ciało, jak nauka i sztuka, jak - w przypadku tego wieczoru - astronomia i muzyka.
Całe więc wczorajsze wydarzenie zorganizowane jak się domyślam przez NSK, NOK i Polskę Światłoczułą dało możliwość spojrzenia na to co bliskie z perspektywy większego formatu. Dodatkową oprawą dla niecodziennego obrazu filmowego, była możliwość rozmowy z twórcą. Znów rozmowy dającej poczucie pełni, bo z reżyserem - inżynierem, rozmowa o fizycznych aspektach lotu w kosmos mogła być rzeczowa i konkretna, z wygodną, dodatkową opcją ucieczki do metafizyki. Fajnie też, że była to okazja do spotkania, rozmowy, konfrontacji, a nie anonimowa wyprawa za pośrednictwem dotyku... ekranu tableta. Punkt szczególny za obecność dzieci, która pokazała, że nie tylko baśnie mogą jednoczyć pokolenia, że pewne rzeczy inspirują nas niezależnie od wieku i poziomu (prze?)intelektualizowania.
Agnieszka Sypniewska