Kolejna część poezji
Lucyny Idasiak
Starania
Znów czuję niepokój twórczy
przemykają myśli stada
Zanim pomysł się nie skurczy
zapisać go jestem rada.
To wiatr co popędza chmurę,
zbudził we mnie zapał nowy
do radości życiem, które
przyprawia o zawrót głowy.
Cieszyć się gdzieś w miedzyczasie,
choćby tylko maczkiem szczęścia,
a rozkwitnie w pełnej krasie
jak dziewczyna w dniu zamęścia.
Nie broniąc wstępu pokorze,
która wzrastać mi pozwala,
wszelkich starań swych dołożę
by jej duch we mnie ocalał.
Do obłoku
Obłoku, co jakbyś górą
ponad linią horyzontu.
Szukam wzrokiem ścieżki, którą
sięgnęłabym twego gontu.
Próżno oczy wypatruję,
by najkrótszą znaleźć drogę.
Choć wyraźniej się rysuje
i tak wspiąć się tam nie mogę.
Wiatr zamazał ostre granie,
śnieżnobiałe ściemnił boki.
Wtem chmura ulega zmianie,
przed oczami stają smoki.
Wyobraźnia ci pomoże
ujrzeć stwory z groźną miną
albo też w dobrym humorze,
także one szybko giną.
Wiatr na strzępy je rozrywa
lecz obłoku to nie rani.
Teraz jest jak wielka grzywa
koni, stojących u sani.
W kożuch się zawinąć biały,
poczuć miękkość i puszystość...
Znika gdzieś zaprzęg wspaniały,
znów się zmienia rzeczywistość.
O obłoku co mą duszę
wiedziesz na nieziemskie drogi
Odniesienie moich wzruszeń,
spokój mi przynosisz błogi.
Czerwcowe lato
Zieleń przywiędła pod ostrym słońca spojrzeniem,
oczekuje deszczu z jaśminowym westchnieniem,
z wonią baldachów czarnego bzu, co odurzy,
ze smutkiem zrzuconych płatków, dzikiej róży.
Starych wierzb dziwacznie skrzywione konary
wołają o zmierzchu na sobótkowe czary,
skrywane skrzętnie pod mrokami letniej nocy,
pokusą niespełnionych jeszcze pragnień mocy.
Słowik prawie do rana z księżycem rozmawia,
słodyczą swego głosu zdaje się, świat zbawia.
Żabi chór swym pacierzem odczynia uroki,
zagłuszając tym samym nazbyt pewne kroki.
Chłodny powiew przegonił upał dnia nużący,
nie ostudzi zapału, tak bardzo gorący,
do zjednoczenia się ze zmysłowym latem,
które niewątpliwie już panuje nad światem.
Eliksir życia
W życie wpisane jest przemijanie.
kwiaty jaśminu są już wspomnieniem,
z lipowych woń też nie zostanie,
miód tylko będzie mi pocieszeniem.
Cieszę się pięknem, jakże ulotnym:
barwą, zapachem, ziemi urodą,
(które znikają w tempie zawrotnym),
mijając razem z letnią swobodą.
Z kwiatów powstaną wkrótce owoce,
których wartości wyznacza trwałość.
Po jasnych dniach nastają noce,
duszę ogarnia jakaś żałość...
W zmienności dostrzegam przejaw stałości;
pierwsze przeżywam, drugiego pragnę.
Wyznaję prawdę logiki miłości.
Matematycznych praw tu nie nagnę.
Wiedza bezradna jest wobec tęsknoty
za cudownym eliksirem młodości.
Odnajdę go, gdy zachowam cnoty:
wiary, nadziei i miłości.
Wybór
Trudno tak wszystko rzucić i zająć się sztuką.
Trochę się martwię w swoim wykształceniu luką.
Zamiast czytać klasyków muszę zadbać o dzieci.
Potrzeba czasu, gdy ku muzom dusza leci.
Odkąd pamiętam z natury ku refleksji się skłaniam.
Kiedyś jednak nie miałam manii wierszowania.
Dziś stało się to moją potrzebą i siłą.
Nie zaprzeczę, że i rozrywką bywa miłą.
Twórczość ma tę zaletę, że dodaje ducha,
każdemu co potrafi we wnętrze się wsłuchać.
Z pisaniem przychodzą ciągle nowe wybory.
Dopóki trwa życie, nie dość lekcji pokory.
Co robić, gdy rym kusi, a ktoś ciebie prosi
o czas na wyłączność i odmowy nie znosi?
Niełatwo się wydostać z tego błogostanu,
kiedy się poddałeś głębi twórczego stanu.
Ledwo się wyrywasz z owej przyjemności,
mocno się starając, aby nie ulec złości.
Dobrze, że się udaje oprzeć pokus wierszom,
Nawet najlepsza twórczość niech nie będzie pierwszą
przed drugim człowiekiem, co mnie potrzebuje.
Każde piękno przed miłością ustępuje.