Dlaczego u nas?
Po emisji w Telewizji Polskiej audycji „Wiktora Szalatego skarb największy”, zrealizowanej przez Adama Sikorskiego w cyklu „Było…, nie minęło” (dostępnej pod tym linkiem), odnalazły się kolejne osoby posiadające wiedzę o zesłaniu do specposiołka Siennoj pod Archangielskiem.
We Wrocławiu mieszka pani Krystyna Jakl, z domu Darowska, która pamięta liczną rodzinę Szalatych i ze wzruszeniem wspomina lata niedoli. Drugą osobą jest pani Małgorzata Stelmaszczyk z Opola, przedstawicielka rodziny Kozakiewiczów, których w swoich wspomnieniach przywołuje pan Wiktor Szalaty (dostępnych pod tym linkiem). Z korespondencji z p. Małgorzatą dowiedziałem się, że istnieją w rękopisie wspomnienia Józefa Kozakiewicza, rówieśnika i kolegi Wiktora Szalatego w okresie zesłania do Siennoj. Ukazują one bogatą historię rodu Kozakiewiczów w miejscowości Majdan, pow. Kamień Koszyrski, na Kresach II RP (dostępnych pod tym linkiem) oraz tragiczną zagładę tej miejscowości na skutek rzezi dokonanej przez ukraińskich nacjonalistów. Ze względu na walory poznawcze i obowiązek zachowania pamięci o ofiarach zdecydowaliśmy się na przepisanie tych wspomnień i opublikowanie na stronie Nekielskiego Stowarzyszenia Kulturalnego.
Dzięki internetowi, po 70 latach od tragicznych wydarzeń, 139 ofiar – mieszkańców Majdanu - znanych z imienia i nazwiska, może zaistnieć w polskiej przestrzeni publicznej i odtąd nie będą już bezimienne. Jesteśmy im winni naszą pamięć, podobnie jak dziesiątkom tysięcy innych ofiar, które straciły życie z rąk fanatycznych sąsiadów na dawnych Kresach Rzeczpospolitej.
Jerzy Osypiuk
Zamiast wstępu
Nie tak dawno temu na kresach Polski istniała kraina, którą ludzie po dziś dzień wspominają ze wzruszeniem, rozrzewnieniem i nierzadko z łezką w oku. W opowieściach jawi się ona jako osobliwa kraina szczęścia, obfitująca w bogate lasy, urodzajne ziemie i rzeki pełne ryb. Kraina pozwalająca żyć godnie, dostatnio i bezpiecznie. Na jej terenach od pokoleń żyli po sąsiedzku Polacy, Ukraińcy, Żydzi i Rosjanie. Dla Polaków - powstańców styczniowych, żołnierzy marszałka Piłsudskiego, osadników oraz ludzi pragnących przeżyć dobre, pracowite i spokojne życie, była to ziemia obiecana. Kraina ta nosiła piękną nazwę: Polesie.
Na poleskich ziemiach los osadził polskie rodziny: Paszkowskich, Rubinowskich, Kozakiewiczów, Szalatych, Kraszewskich, Brzezickich, Zajączkowskich, Marcinkowskich, Szlachciuków, Darowskich, a potem splątał ich losy... Wydawać by się mogło, że po odzyskaniu niepodległości wreszcie można będzie żyć w wolnej Polsce... Niestety…
Trzy daty położyły kres szczęściu: 1 września 1939 r., 17 września 1939 i 10 lutego 1940.
W pierwszym dniu wojny z Niemcami Polska zapłonęła ogniem walki. 17 września wschodnie tereny polskie, w tym Polesie zostały zaatakowane bez wypowiedzenia wojny przez Związek Sowiecki. (LINK)
W dniu 10 lutego 1940 Polesie zostało zamrożone chłodem strachu, zsyłką, głodem i okrutnym widmem Sybiru. (LINK i LINK)
Kto zdołał jeszcze pozostać w domu, drżał o los zesłanych, zabranych do armii, zaginionych. Wkrótce straszny demon wojny upomni się i o tych, co pozostali na miejscu w swej małej ojczyźnie.
Dotychczasowi sąsiedzi - Ukraińcy - ogarnięci nienawiścią podsycaną przez bolszewików, obrócili się przeciwko bezbronnym Polakom. Chęć zysku i wyrugowania Polaków z Kresów zawładnęła ich umysłami. Z okrzykiem na ustach: "Bij i rezaj Lachiw!" napadali na osamotnione wsie.
23 sierpnia 1943r. banda ukraińska w biały dzień otoczyła polską osadę Majdan koło Soszyczna. W ciągu kilku godzin w okrutny sposób zostało zamordowanych 139 osób. Krew płynęła drogą, a krzyk katowanych i mordowanych ludzi roznosił się po lesie...
Ci, co zostali w porę ostrzeżeni i zdołali ocalić życie, do końca swoich dni będą rozpamiętywać tamtą tragedię...
Powinnością naszą – potomnych - jest pamiętać wszystko: i nazwiska pomordowanych, i to, jaki piękny był tamten świat...
W imieniu tych co Polesie noszą w sercu, pragnę podziękować wszystkim ludziom dobrej woli z Nekielskiego Stowarzyszenia Kulturalnego w Nekli, a szczególnie: Jerzemu Osypiukowi, Krystynie Jagodzińskiej, Marii Szalatej, uczniom Gimnazjum w Zasutowie; (Klaudii Matuszewskiej, Malwinie Talarczyk, Patrycji Walczak – będą i inni)
Jestem ogromnie wdzięczna za udostępnienie strony Stowarzyszenia, zaangażowanie, poświęcony czas i trud włożony w „przelanie na elektroniczny papier” oraz wielką chęć ocalenia historii zawartej we wspomnieniach mojego dziadka, Józefa Kozakiewicza.
Małgorzata Stelmaszczyk
Sylwetka autora wspomnień
Józef Kozakiewicz, urodzony 15.09.1920 roku w gajówce Hucnia na Polesiu, wnuk Michaliny i Onufrego, syn Piotra i Józefy z domu Paszkowska. Dziadek Onufry był powstańcem styczniowym, jednym z założycieli osady Majdan koło Soszyczna w powiecie Kamień Koszyrski. Ojciec Piotr, już urodzony w Majdanie, został gajowym w lasach hrabiny Marii Bocheńskiej, dobrodziejki Kozakiewiczów, która doceniając ich pracowitość i uczciwość, umożliwiała rozbudowę gospodarstw oraz korzystanie z darów lasu. Pomoc hrabiny była wielką podporą dla dość licznej rodziny Piotra i Józefy, gdyż po kolei na świat przychodziły dzieci: Weronika, Stanisława, Wacław, Leon, Leokadia, Jan i najmłodszy Józef, którego chrzestną matką została właśnie pani Bocheńska.
Dzieciństwo Józefa upłynęło w otoczeniu licznych krewnych, bowiem mieszkańcy Majdanu, wsi dziadków i rodziców, poprzez zawierane między sobą związki małżeńskie, stali się z czasem jedną wielką rodziną. Z racji niedalekich odległości między Majdanem, Hucnią, Czerwiszczami, Pniewnem i Kamieniem Koszyrskim krewni często się odwiedzali. Najmłodszy Józef rósł w atmosferze dostatku, chodził do kolejnych szkół, (co w tamtych czasach nie było takie oczywiste), rodzinie niczego nie brakowało. Wszystkie dzieci wychowane zostały w patriotycznym duchu umiłowania polskości i ojczyzny, szacunku do komendanta Piłsudskiego (w rodzinie było wielu Piłsudczyków i osadników wojskowych). Starsi bracia Józefa należeli do Związku Strzeleckiego, zaś on sam zgłosił się na ochotnika do wojska z rocznikiem o 2 lata starszym.
Szczęśliwe życie na Polesiu skończyło się wraz z wybuchem II wojny. Rodzeństwo Józefa znalazło się na froncie, tylko on z bratem pozostał tymczasowo z rodzicami. W mroźnym dniu 10 lutego 1940r. Józefa i Piotr Kozakiewiczowie z synami Leonem i Józefem na zawsze opuścili swój dom. Razem z tysiącami polskich osadników zostali zesłani na Syberię. Deportowano ich do specposiołka Siennoj w rejonie karpogorskim położonym w dalekim obwodzie archangielskim.
W krótkim czasie dwaj młodzi bracia, dotychczas żyjący prawie beztrosko, musieli stać się opiekunami i żywicielami swoich rodziców, którzy nie mieli dostatecznie dużo sił i zdrowia, by od świtu do nocy katorżniczo pracować w tajdze przy wyrębie lasów.
W specposiołku Siennoj los Kozakiewiczów splątał się z losem Szalatych i Darowskich. Józef bardzo zaprzyjaźnił się ze swoim rówieśnikiem Wiktorem Szalatym, z którym przepracował wiele miesięcy w srogiej tajdze i przemierzył "o głodzie i chłodzie" wiele kilometrów z posiołka do pracy i z powrotem, brnąc w śnieżnych zaspach. A była to praca w strasznym systemie, przekraczająca możliwości nawet młodych mężczyzn, a co dopiero starszych ludzi. Pomimo nieludzkich warunków, wykańczających mrozów i wiecznego głodu, Polacy deportowani na Syberię starali się zachować honor i namiastkę normalności. Jedna myśl trzymała ich przy życiu: że wrócą kiedyś do Polski.
Kiedy w 1941r. generał Anders tworzył armię polską, Karol Darowski, przedwojenny żołnierz i sąsiad z Czerwiszcz, a w Siennym towarzysz niedoli, który jednak zawsze podtrzymywał na duchu młodych Polaków, zaczął organizować potajemne spotkania w barakach. Tłumaczył, że obowiązkiem każdego jest dołączyć do armii polskiej. Była to też jedyna sposobność, by opuścić Syberię. Niczego nie obiecywał, ale młodzi Polacy sami wiedzieli, co jest ich patriotyczną powinnością. Józef i Leon wraz z innymi ochotnikami udali się w długą drogę do punktów formowania wojska. Nigdy więcej nie zobaczyli rodziców. Piotr Kozakiewicz umarł w 1944r. w Archangielsku, podczas opuszczania Syberii, Józefa przeżyła zesłanie i po wojnie wróciła do Polski, ale na skutek strasznych lat niedoli zmarła w styczniu 1947r.
W wyniku zawirowań w drodze do punktów formowania armii bracia zostali rozdzieleni. Józef dotarł do Armii Andersa, zaś Leon zasilił szeregi odważnych żołnierzy generała Maczka. Leon po wojnie nie wrócił do Polski będącej pod rządami komunistów, do końca życia mieszkał w Niemczech.
Józef Kozakiewicz odważnie spełnił swój patriotyczny obowiązek względem ojczyzny. W ramach Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie służył w I Pułku Ułanów Krechowieckich wchodzących w skład 2. Samodzielnej Brygady Pancernej. Walczył dzielnie pod Ankoną, w natarciu na Bolonię, oraz brał udział w strasznej bitwie o Monte Cassino, gdzie zginęło wielu jego towarzyszy broni. Za swe zasługi, mając zaledwie 25 lat, został odznaczony: "Krzyżem Walecznych", medalem "Polska Swemu Obrońcy" oraz odznaką "Za rany".
Po zakończeniu stacjonowania Armii Andersa we Włoszech i Anglii, w lipcu 1947r., Józef powrócił do kraju i natychmiast zaczął poszukiwania rozproszonej rodziny. Wkrótce szczęśliwie się ożenił, przyszły na świat dzieci. Mieszkał pod Warszawą, potem na tzw. Ziemiach Odzyskanych, by w końcu znów przenieść się na stałe do Warszawy. Cały czas pracował zawodowo i pełnił odpowiedzialne funkcje.
Dopiero będąc na emeryturze, Józef Kozakiewicz miał czas, by przelać na papier swoje wspomnienia i przemyślenia. Szczególnie chodziło mu o zatrzymanie na zawsze obrazów z krainy szczęśliwego dzieciństwa. Nie chciał, by świat Polesia odszedł wraz z nim. Poświęcił kilka lat na spisanie opowieści o życiu, obyczajach, klimacie i historii życia tych, których znał i o których nigdy nie zapomniał. Jako starszy człowiek przyznał się, że podczas wojennej tułaczki nie było ani jednego dnia, w którym by nie tęsknił za domem rodzinnym...
Józef Kozakiewicz zmarł w Warszawie 12.06.2009 roku. Pochowany jest niedaleko swojej mamy, na zabytkowym cmentarzu w Piasecznie.
Małgorzata Stelmaszczyk