Syn robotnika z Zasutowa, młody Haremza, po ukończeniu szkoły przybył do Wrześni i zaczął pracować jako terminator w zawodzie piekarskim. Wkrótce jednak znudziła mu się jednostajna praca i zapragnął poznać szersze horyzonty. Marzenie zrealizował w prosty sposób: wziął na odwagę i zwiał z piekarni, udając się w świat - nad morze. Zatrzymał się aż w Hamburgu. Tu dostał się na statek jako chłopiec okrętowy, potem dorósł i zaawansował do t.zw. "Leichtmatrose" . Uczył się po nocach, pracował nie tylko na życie ale także na naukę. Szorując pokład, czy przestawiając reje, powtarzał lekcje. Dokuczano mu, a jeszcze także i za to, że zawsze otwarcie akcentował swoją polskość. Przetrzymał wszystko i po ukończeniu średniej szkoły, dalej w Hamburgu, skończył szkołę oficerską, najpierw z dyplomem oficera żeglugi małej a później żeglugi wielkiej.
W wieku dwudziestu pięciu lat został kapitanem. Dowodził statkami na linii Hamburg - Ameryka, ale jeździł i do w Kanadzie, Brazylii, Wenezueli i innych krajów. Nauczył się potem, na obczyźnie, na pokładach tylu statków, w tawernach tylu portów mówić poprawnie językami angielskim i hiszpańskim. Języka polskiego nie zapomniał, posługując się wielkopolską gwarą. Potem wybuchła wojna. Kapitana Haremzę wsadzono na okręt "Prinz Adalbert". Podejrzewano go, że podłożył się Anglikom i po storpedowaniu szczęśliwie dostał się z niego do angielskiej niewoli. Tam zamknięty w obozie jeńców tęsknił do Polski i uprawiał pilnie boks. Trening przydał mu się nadzwyczajnie. Gdy po zawarciu pokoju, już wolny, chciał dostać le do kraju, - zatrzymano go na granicy i odstawiono do Berlina. Nie miał środków do życia. Przypadek zrządził, że mu zaproponowano występy bokserskie w cyrku. Zgodził się i wnet ogłoszono go championem średniej wagi. Zbierał laury i odpowiednie wynagrodzenie po różnych ringach Niemiec.
W końcu pozwolono mu wrócić do kraju. Znalazł się w Gdyni. Tu wyzyskano natychmiast jego wielkie doświadczenie żeglarskie. I tu niedługo potem przeżył kapitan Haremza swój piękny moment w życiu, kiedy to na jego rozkaz, chłopca z Zasutowa, piekarczyka wrzesińskiego, podniesiono na maszcie "Pułaskiego", naszego największego wówczas statku pasażerskiego, polską banderę. Utrzymywał kontakt z Wrześnią. Jeszcze w lutym 1932 r. wsparł finansowo wrzesińskie dzieci. Dnia 1.07.1932 r. wypłynęła wycieczka kupców eksporterów i importerów wrzesińskich na statku "Żeglugi Polskiej" kursującym na nowej regularnej linii Gdynia-Antwerpia- Rotterdam. Kupcy obrali specjalnie statek s/s "Cieszyn", którym dowodzi kapitan żeglugi wielkiej Władysław Haremza. Celem wycieczki było pogłębienie nawiązanych już korespondencyjnie stosunków z firmami belgijskimi i holenderskimi. Mieszkał w Orłowie pod Gdynią.
Podczas II wojny działał w konspiracji. Po aresztowaniu trafił do obozu w Stutthofie a następnie do KL Auschwitz (nr obozowy 18773), gdzie zginął w dniu 14 listopada 1941 r.
Michał Pawełczyk
Władysław Haremza z żoną Walerią Haremzą (Marwińska) oraz ich pociechą Eleonorą